Cześć. To opowiadanie zamieściłem też na nieoficjalnym forum "Na sygnale" Wracam, obiecuję więcej prywaty, ale też mniej zamieszania - chociaż i tak najbardziej lubię opisy interwencji. i spraw. Postaram się, żeby każdy znalazł coś dla siebie, wszystko miało ręce i nogi. Oczekuję na konstruktywną kytykę.
Fan Fiction serialu "Policjantki i policjanci" Przedstawiona historia jest w całości wymyślona - zbieżność osób i adresów PRZYPADKOWA!
Godzina 17:00, radiowóz zaparkowany przed Komendą Miejską Policji we Wrocławiu.
Ta noc zapowiadał się zupełnie zwyczajnie – odprawa przebiegła podręcznikowo. Nawet brakowało ochrzanu za wyniki. Nigdy się nie skarżył – wybrał robotę w której zawsze będzie podlegał przełożonym i uprawiał „kult statystyk” Jednak ostatnio było tego za dużo, potem wszyscy szybko wyłazili, ani pogadać ani nic. Dobra, nie ma co roztrząsać. Teraz tylko poczekać na Olę. Poszła do dzielnicowych zapytać o dalsze losy małego chłopca w rodzinie którego kilka dni temu interweniowali w związku z przemocą – chyba tylko alkohol dodał matce odwagi do złożenia zawiadomienia i „zezwolenia” na zatrzymanie partnera. Z drugiej strony nie była pijana, a aspirant nie lubił się czepiać. W jego ocenie wtedy dawała radę zająć synem. Zwłaszcza, że już wcześniej tam kursowali, żeby usłyszeć klasyczne „Nic nie zgłaszam” Dziecko miało siniaki na rękach i na nogach. Wiedział, że bez zeznań nie udowodnią przemocy – facet zaraz wymyśli, że dziecko spadło z łóżka, boiska, dywanu czy latającego jednorożca. Na szczęście „ostatniego razu” kilka browców wypitych już chyba z braku wyjścia dodało kobiecie odwagi. Byle tylko się nie wycofała...funkcjonariusz miał nadzieję, z drugiej strony doświadczenie nie napawało zbytnim optymizmem. No i gdyby wszystko poszło „happy” Olka by już by wróciła. Z drugiej strony co ona tak długo wędruje po dzielnicowych, zaraz znowu posypią się na nich gromy. O, idzie. Po chwili otworzyły się drzwi radiowozu i ruszyli w kierunku powierzonego im tej nocy rewiru.
— Pani posterunkowa, opóźniasz wyjazd, więc chyba dowódca ma prawo wiedzieć co ustaliłaś?
— A co mogłam ustalić? — żachnęła się młoda brunetka rozpoczynając uporczywie wpatrywać się w okno. Białach wiedział, że z początku często zbyt emocjonalnie podchodziła do tego wszystkiego, ale teraz? Z drugiej strony może ten niewielki człowiek, któremu tam działa się krzywda tak na nią podziałał.
— Taka robota, zrobiliśmy co do nas należało. Nie myśl o tym – mruknął pocieszająco mając nadzieję, że to wystarczy, by uspokoić Aleksandrę.
— No to twoja słynna, policyjna intuicja zawodzi, bo następnego dnia pomimo wątpliwości podtrzymała skargę, a skurwiel siedzi pod troskliwą opieką Kobielaka — dodała z uśmiechem. Właśnie po to odwróciła twarz do szyby – chciała ukryć swoją minę. Naprawdę jej ulżyło, gdy to usłyszała. Zbyt często są bezsilni, a oprawcy śmieją się im w twarz. Początkowo nie mogła tego wytrzymać, z czasem nauczyła się dystansować. Kiedyś broniła się przed tym jak tylko mogła, pamiętała te nieopierzone czasy gdy bała się, że w tym wszystkim przestanie widzieć potrzebujących pomocy ludzi.Z każdym dniem przekonywała się, że nie jest tak źle jak myślała. Klucz to właściwe podejście. Jej partner wyszczerzył zęby kręcąc głową.
— Żartuj tak dalej z przełożonego to zaczniesz pieszy patrol za radiowozem – mruknął, ale był z niej dumny. Czasem martwił się o młodą, gdy widział jak się w to wszystko angażuje. Z drugiej strony taka ciągła jeszcze, mimo wielu patroli „świeżość” często ułatwiała jej postrzeganie pewnych rzeczy o jakich mu, normalnemu facetowi nawet się nie śniło. Tworzyli zgrany team wzajemnie się uzupełniając.
— Ale aż nawet nie przeszkadza mi, że znowu będziemy się szarpać z pijanymi i naćpanymi w klubach.
— Dobrze wiedzieć, w takim razie pójdziesz na pierwszą linię frontu — odparł z pewnością siebie, choć tak naprawdę nie na serio. Był prawdziwym facetem i wiedział po co szedł do policji.
— O nie, nie mój drogi. To ty dowodzisz, prowadzisz mnie ku szlachetnemu zwalczaniu wrocławskiego zepsucia i bezprawia — zażartowała, cieszyło ją, że tak świetnie się dogaduje z kolegą z pracy. Między tym całym bagnem do którego jeździli miała kogoś z kim mogła się pośmiać, poklnąć. Bardzo to ceniła.
— Dobra, zgłoś, wiesz, że wjeżdżamy na dzielnię.
— Zero Zero zgłoś do Zero Pięć.
— Zero Zero zgłaszam się — odparł Jacek powstrzymując ziewnięcie.
— Dobranoc —rzucił Białach podśmiechując. Mimo częstych przekomarzań naprawdę lubił Nowaka.
— No, no, dzięki. Jak chcesz pożyczę ci poduszkę — zaśmiał się młody dyżurny.
— To może innym razem — wcięła się Ola — na razie zgłaszam, że rozpoczynamy patrol wyznaczonej dzielnicy, właśnie wjechaliśmy na nasz teren.
—Przyjąłem, bez odbioru!
— Tak długo nie wracałaś, że już zacząłem się zastanawiać czy nie poszłaś tam szczególnie dla któregoś dzielnicowego? — podpuścił partnerkę Mikołaj czyniąc aluzję do tego, że początkowo co chwilę chodziła na randki.
— No co ja zrobię jak w patrolówce żadnych interesujących facetów? — odparła weseląc się.
— Cięta riposta pani posterunkowa. To co Tomek czy Bartek?
— Pudło, na razie nikogo nie chcę.— westchnęła ramionami. Po tym związku z Jackiem musiała być ostrożna, żeby nikogo nie zranić. Oczywiście jak już się zdecyduje — A ty?
— A ja byłem ostatnio na komedii romantycznej...z córkami — dodał szybko widząc jej pytający wzrok.
— I jak?
— To było świetne.
— Aspirant Białach fanem komedii romantycznych? — młoda posterunkowa wyraźnie się ożywiła i wpatrując wzrok w kierowcę żądała odpowiedzi.
— Eee tam, filmu nawet nie pamiętam, ale te kurczaki w kubełku... Pierwszy friko, reszta za pół ceny...miodzio — poinformował rozmarzając się z powrotu do wspaniałych chwil spędzonych na jedzeniu, a Wysocka omal nie zakrztusiła się ze śmiechu gdy usłyszała te wspomnienia
— Zero Pięć zgłoś do Zero Zero
— Piątka, zgłaszam się, co już się za nami stęskniłeś? — zapytał retorycznie Mikołaj odbierając zgłoszenie.
— Prawie zgadłeś! — żywo skomentował dyżurny — Armii Ludowej 7, mieszkania trzy. Podobno dwa osiłki wtargnęły do mieszkania, wpychając jednocześnie protestującą gospodynię. Zgłasza sąsiadka, która akcję widziała z klatki schodowej, pani Dominika Gorsz z mieszkania sześć. Włączcie sobie górę z zachowaniem szczególnej ostrożności i sprawdźcie to.
— No dobra, przyjęłam, Armii Ludowej 7, mieszkania 3. Będziemy do trzech minut, bez odbioru — potwierdziła Ola włączając sygnały świetlno — dźwiękowe.
— Co myślisz jakieś nietypowe włamanie, sposób na kradzież? — spytała Ola.
— Raczej nie, wiesz, nie zrobiliby tego tak po prostu dając się rozpoznać. A o kominarkach ta sąsiadka pewnie by powiedziała - Wiesz, może z kimś się pokłóciła, ten ktoś trochę wypił i... postanowił pogodzić się albo siłowo udowodnić swoje racje. Zobaczymy na miejscu.
Armii Ludowej 7
Najpierw ustały sygnały dźwiękowe, potem „kogut” przestał migać i radiowóz zatrzymał się pod znanym policjantom budynkiem. Okolica niezbyt ciekawa – ciasno przylegające do siebie bloki ozdobione przez niecenzuralne graffiti lokalnych „artystów”, a po drugiej stronie kiosk, monopolowy, mały obskurny bar i dalej blokowiska. To co na nich namalowano było niestety częstym, choć niemiłym powitaniem patrolu. Pracownicy Komendy Miejskiej znali to miejsce, bezrobocie i alkohol prowadziły tutaj do awantur i stosowania przemocy. Ola i Mikołaj szybko wyszli z samochodu biegnąc w stronę miejsca interwencji. Kiedy już byli w starej kamiennicy już oczekiwała na nich starsza sąsiadka, która zgłosiła zdarzenie.
—Dzień Dobry, to ja dzwoniłam, widziałam jak podjechaliście. Zresztą oni chyba też, bo uciekli jak kryminalisty!
— Ale co, gdzie? — próbował ustalić zdezorientowany Mikołaj.
— No tam, drugim wyjściem, przed minutą dosłownie — relacjonowała wyraźnie podekscytowana swoją rolą starsza pani, która zaczyna już dostawać zadyszki od szybkiego mówienia.
—Doobra, proszę tu zostać — — krzyknął Mikołaj i wraz ze swoją partnerką pobiegli śladem podejrzanych uciekinierów. Trafili na małe podwórko z trzepakiem w całości otoczone przez szeregowe zabudowania mieszkanlne. Ze strony od której podjechali nie mieli szans zauważyć niczego podejrzanego. Niestety w pobliżu nie było żadnych świadków. Dwójka patrolowców podbiegła do sąsiadującej z podwórzem ulicy. Kilka aut przejeżdżało (i kilka, co nie uszło uwadze policjantów było źle zaparkowanych), ale pieszych mało. Tylko jakiś starszy, ubrany dość elegancko pan – byli przekonani, że część pewnie pochowała się na ich widok. Taka robota. Podeszli do staruszka, który był jedyną szansą.
— Dzień Dobry aspirant Białach, posterunkowa Wysocka komenda Miejska. Proszę powiedzieć, czy widział pan kogoś wybiegającego stamtąd? — Mikołaj rozpoczął rozpytanie wskazując ręką na rejon, który go interesuje.
— Nie, uciekać to nie, ale faktycznie przed chwilą wyjechał stamtąd samochód, taki czarny.
— Ale ford, volvo, peugoet, fiat? — Mikołaj dążył do zbadania sprawy.
— Nie wiem, nie znam się, poza tym słabo widzę, a on naprawdę szybko jechał.
—Może zapamiętał pan jakieś wyróżniające się szczegóły albo kierowcę?
— No niestety, nie pomogę.
— Dobrze, dziękujemy — dowódca teamu szybko przerwał rozmowę i pośpiesznie wrócli do bloku.Czekała tam na nich kobieta którą widzieli wcześniej.
—I co, uciekli? — zapytała ciekawska mieszkanka.
— Niestetety nie udało nam się ich złapać. Ola sprawdź panią, ja polecę do tego lokalu, który zgłaszała sprawdzić co tam się stało i czy nie potrzebują karetki.
— Dobrze, poproszę dowód osobisty
Mikołaj nerwowo zapukał do drzwi, po chwili usłyszał, że ktoś podchodzi. Mieszkanka zerknęła przez judasza i uchyliła drzwi. Była ta na oko 40 bardzo ziemistej, bladej urody. Sprawiała wrażenie wystraszonej, ale wygląd twarzy mógł to potęgować. Pani była chuda i w sumie ubrana schludnie – luźna biała bluzka i dżinsy.
— Dzień Dobry, aspirant Białach, Komenda Miejska. Podobno działo się tu coś niepokojącego, nic pani nie jest?
— Nie – odpowiedziała stając na progu i nerwowo się rozglądając Może niech pan wejdzie.
— W porządku — zgodził się Mikołaj przechodząc przez próg. Świetnie wiedział jak w tej dzielni postrzegana jest współpraca „z psiarnią”
— Mamo coś się stało? Czy to byli przestępcy? - zapytał kilkulatek z bujną czupryną na głowie, który wyściubił nos z jednego z pokoi.
— Nie kochanie. Idź do siebie, jeszcze trochę się pobaw. Potem przyjdę i razem się pobawimy.— gdy upewniła się, że syn zamknął drzwi kontynuowała zeznanie — To wszystko przez mojego brata
— To on tutaj był przed chwilą? — drążył temat Mikołaj zapisując odpowiedzi.
— Nie, on niedawno wyszedł z więzienia. Wcześniej mi pomagał, po tym wyjściu raz przyszedł czy go przenocuje. Zgodziłam się, w końcu brat. Rozumie pan.
— Mikołaj wchodzę — odezwała się przez radiostację Wysocka i niemal natychmiast usłyszeli pukanie.
— To moja partnerka z patrolu — wyjaśnił Białach podchodząc z mieszkanką do wejścia. Gdy Aleksandra weszła pokazał jej notatnik, który szybko pochłonęła wzrokiem i wrócił do sprawdzania faktów.
— Wepchnęli panią do mieszkania i co było dalej?
— No wtargnęli, wszędzie się rozglądali, dziecko mi wystraszyli. Zresztą mnie też, przecież to takie osiłki, że co bym poradziła? Na koniec przez uchylone okno usłyszeli was na szczęście to tylko kazali yyy, żeby braciszek jak go określili dla własnego dobra się znalazł.
— Jak by pani opisała sprawców? — do rozmowy postanowiła włączyć się Ola.
— No jeden w czarnych dresach, a drugi dżinsy miał takie na sobie...granatowe. Oboje mieli podobne, ciemne koszulki. Jeden był blondynem, jasnym, miał taką...pyzatą twarz. Drugi taki bardziej barczysty, łysy, dobrze zbudowany, ten w ciemnych spodniach.
— A wzrost?
— Myślę, że ten bardziej barczysty, łysy sto siedemdziesiąt, a ten drugi niższy.
— Może jeszcze coś nietypowego zwróciło pani uwagę, znamiona, tatuaże? — Ola próbowała zawęzić choć trochę krąg ewentualnych podejrzanych.
— Nie, sama pani rozumie – cała w nerwach byłam.
— Dobrze, a kiedy brat tu nocował? — kontynuował Mikołaj
— Ze trzy dni temu.
— I od tamtej pory... — Ola także próbowała coś z pokrzywdzonej wyciągnąć.
— Nie dzwonił, nie odbierał. Martwić się zaczęłam, on zawsze był trochę niepokorny. Nigdy się nie podporządkowywał.
— A mówił coś jak tu był?
— Nie no, przyszedł późno wieczorem, zmęczony szybko usnął. Rano tylko zostawił kartkę, dzięki, odwdzięczę się, wyszedł zanim wstaliśmy.
— A za co przebywał w więzieniu? — zapytał Mikołaj.
— No udział w pobiciu, ale był zaczepiony, a po alkoholu to...sam pan rozumie.
— A jakieś miejsce gdzie przed zatrzymaniem często chodził, znajomi?
— No obracaliśmy się w trochę innych środowiskach, na Krzyki do kogoś chyba jeździł, ale dokładnie nie wiem.
— A pisał z więzienia? — Aleksandra cały czas skrupulatnie zapisywała odpowiedzi.
— Nie, no słaby mieliśmy przez ten czas kontakt.
— A wasi rodzice?
— No matka przy Niepodległości 14, w tych jedynych drzwiach na parterze, ale byłam przedwczoraj i nic nie mówiła, żeby jakoś po wyjściu...próbował się kontaktować.
— Mówiła pani nie odbierał — podłapał Mikołaj — Proszę spróbować przedzwonić.
Niestety próba bez skutku. Ola spróbowała jeszcze ze swojego telefonu z równie miernym efektem. Sprawdzili panią i jej brata po czym wrócili na patrol.
W radiowozie.
—Zero Zero zgłoś do Zero Pięć
—Zero Zero zgłaszam się
—Sprawa jest powiązana z Pawłem Kossoniem, ten co niedawno wyszedł z Kluczborskiej, sprawdzałeś nam go. Musimy go znaleźć, on i jego rodzina może być w niebezpieczeństwie. My teraz udajemy się na Niepodległości, rozpytać matkę. Ty napisz na Kluczborską, niech wychowawca skrobnie mi jak się zachowywał, z kim miał widzenia. Nie wzywamy go, chyba, że sam stwierdzi, że było coś nietypowego. Proszę także o doprowadzenie Kossonia, gdyby ktoś go legitymował — przekazał Białach dodając także rysopisy sprawców, którzy wtargnęli do mieszkania Anity Karpiel, siostry pana Kossonia.
1 Czy patrol sobie poradzi z powierzonymi im sprawami?
2 Jak rozpoczną się kłopoty aspiranta Białacha?
Dziękuję za przeczytanie. Zapraszam także na forum: www.policjantkiip.ugu.pl oraz www.nasygnale.ugu.pl (tylko to pierwsze jest moje) Wiem, że społeczność Pip jak na razie opiera się głównie na blogach, ale może forum też dacie szansę. Pozdrawiam.