niedziela, 19 lipca 2015

WSZELKIE FAKTY ZAWARTE W OPOWIADANIU ZWŁASZCZA TAKIE JAK NAZWY ULIC CZY NAZWISKA SĄ CAŁKOWICIE ZMYŚLONE!
Dla Moniki Kownackiej był to dzień wolny, dlatego tak bardzo się wkurzyła...Młody się cieszył, planowali spędzić czas razem, a Artura nie ma. I pewnie znowu usłyszy to pieprzone: "Sama nie jesteś lepsza." Tylko, że ona ma służbę i nigdy nie wychodzi cichaczem jak tchórz. Czasem po prostu musi, ale go uprzedza, wiedział na co się piszę - w policji nigdy nie da się wszystkiego zaplanować, w końcu od tej roboty zależy bezpieczeństwo ludzi. Początek ranka był tak zły, że najchętniej nie wychodziłaby spod ciepłej, pasiastej, miłej kołdry, ale musiała. Franek zapewne zaraz wstanie, jeszcze jemu będzie trzeba tłumaczyć. Odkryła się, wzięła łyk wody ze stojącej obok łóżka małej, kremowej szafki i powłócząc nogami przeszła do łazienki zaklinając w myślach na czym świat stoi. Szybkie szorowanie zębów, przemycie twarzy - w lustrze stwierdziła, że jej wygląd ujdzie. Przy małym stole w kuchni siedzieli już jej mąż i syn - przywitała ich buziakiem, poprawiając sobie humor, na dodatek kanapki też już czekały. I to takie jak lubi, z pomidorkiem, ogórkiem i solą. Oni to jednak są kochani.
- Ciesz się, bo chciałam już robić dziką aferę, że cię nie ma - powiedziała z wyrzutem do małżonka, który tylko tajemniczo się uśmiechnął. Naprawdę dziwny początek dnia, ale może reszta będzie w sumie znośna? - zapytała ironicznie w myślach.

Tymczasem na komendzie trwał kolejny zwykły dzień pracy. Wprowadzono zmiany - tak oto za długim biurkiem, pełnym papierów siedział Marek, a przy stole i nieco mniejszej kupce dokumentów pracował Jacek. Oprócz tego mieli oczywiście telefony i najnowocześniejsze komputery na jakie było stać firmę - zacinały się raz na 10 minut, więc na szczęście były dwa. Policjanci właśnie kontynuowali rozmowę, Jacek Nowak opowiadał o swojej poprzedniej pracy.
- Wiesz, dzielnicowy na wiosce, kompletnie zabita dechami, konserwatywna. Mnie tam pasuje, sądy uważają za złodziei, rodzinę za wartość, tylko sobie spacerować. Najgorzej, że czasem bydło durnie po pijaku wypuszczali byki, krowy i zaganiaj to jakoś, żeby ludzi nie pozabijali, bo środków przesłać dyżurny z Rzeszowa nigdy jakoś nie miał jak - opowiadał Markowi, który oparł twarz na łokciu śmiejąc się.
- No co, a ty od zawsze u Wojtka na naszej bazie? - spytał wyluzowany Nowak.
- Od zawsze, ale pamiętam jeszcze starego komendanta.
- Widać, żeś stary - odparł śmiejąc się Nowak i wywołując na twarzy kolegi "święte oburzenie", ale pech chciał, że nie miał czasu się odgryźć. Zadzwonił "jego" telefon
- Komenda miejsca policji, oficer dyżurny, młodszy aspirant Marek Dorosz, słucham.
- Halo? Wypadek na Garbatej, przy starej kopalni.
- Czy są ranni, potrzebna jest na miejscu karetka pogotowia?
- Nie, jedno auto jest trochę uszkodzone, no jechał jak wariat i mnie zepchnął na chodnik, lusterko uszkodzone.
- Ile aut brało udział w zdarzeniu?
- No dwa, ja i ten kretyn.
- Jak pana godność?
- Roman Biernat, zresztą wysyłaj pan tą drogówkę, cały dzień nie będę tu stał.
- Dobrze, już wysyłam na miejsce naszych funkcjonariuszy.
- RD 33 zgłoś do 00

W mahoniowym, ciemnym pomieszczeniu przy małym biurku siedział starszy prokurator - łysy, z siwym wąsem, w markowym garniturze. Dobrze zbudowany, budzący respekt, z poważną miną, która niejednego już onieśmieliła. Czekał bawiąc się palcami. W końcu młody, niepozorny funkcjonariusz Straży Więziennej wprowadził Napierskiego. Ten ostatni miał na sobie białą koszulę i eleganckie spodnie, założone specjalnie na tę okazję.
- Słucham - zaczął prokurator poważnie i ze szczerą uwagą przypatrując się przesłuchiwanemu.
- Ostatnio wszystko powiedziałem kiedy, to sprawdzicie? - zapytał natarczywie, wzbudzając gniew urzędnika. Wyjdzie stąd jeśli nie dzięki współpracy to dzięki UCIECZCE. Miał prokuratora w nosie, ale nie mógł tego powiedzieć. Ona...wróciła, kiedyś byli bardzo blisko. Prawdziwe rodzeństwo, wspierali się. Może gdyby nie to wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Przeklęte 11 lat temu nie wróciła z cholernej imprezy, szukali oni, szukała policja, w końcu zapomniał. PRAWIE, bo nigdy nie całkowicie. W końcu formalnie uznano ją za zmarłą, to w trakcie jej zaginięcia zaczął cpać. Niedawno się odnalazła. Adwokatowi nie udało się uzyskać żadnych konkretów, tylko ONA mogła mu to powiedzieć, ale była w szpitalu, podobno było z nią ciężko. Oczy nie mogły mu się nie zaszklić, gdy o tym myślał. Zemści się na tych skurwielach, nie boi się mafii, po to ją wydał. W końcu usunie to trawiące poczucie winy, o których udało mu się całkiem niedawno choć na chwilę zapomnieć. To też teraz sobie wyrzucał, że zapomniał, że się odurzał. Choć prochy, nie zawsze pomagały, czasem namawiały do samobójstwa. Tylko wiara go ocaliła. Wiara w jej odnalezienie. Musiał z nią pogadać, dowiedzieć się o co tu chodzi, choćby miał gołymi ręcami zadusić tego durnego prokuratora i klawisza.MUSIAŁ poznać jej oprawców, historię, odpowiedzialnych za jej stan i zaginięcie - wtedy będą modlić się o śmierć.
- Nie przyśpieszy pan tego marnując mój czas - odparł prokurator niemal doprowadzając Napierskiego do furii, to chyba był cud, że się opanował.

Postanowili pójść na spacer - bez celu włóczyli się po rynku słuchając ulicznych grajków, fontanny, zwykłych uroków tłocznych miejsc i ulic. Nieco zmęczeni upałem usiedli, Artur zaproponował, że kupi colę. Już mu było gorąco. Monika kazała tylko dokupić też jednorazowe kubeczki, ten tylko się uśmiechnął, ale po co mu awantura z kobietą? Zrobił jak kazała, "czasem" dla świętego spokoju był trochę pantoflarzem, wziął też chleb i zaczęli karmić gołębie. Po chwili zleciała się ich masa, normalnie nawet nie wiedzieli skąd:
- Żeby było sprawiedliwie chyba musisz dokupić pokarmu - zaśmiała się Monika, a z nią wszyscy

Tymczasem we wrocławskim zakładzie karnym dobiegło końca widzenie Doroty i jej matki. Jeszczer żona Krzyśka była zabierana do celi. Idąc myślała sobie:
" Im mniej wiesz tym lepiej śpisz mamo, ale mu nie podpuszczę. Zabrał MI syna. Policjant. Najpierw napuszczę jakiś tabloid. Policjant, kat dla rodziny się przyjmie. Potem zainteresują się "wyższe" media, a zanim sąd w tym kraju wyda zgodę na złamanie tajemnicy dziennikarskiej i powiąże z tym mnie zdążę się zestarzeć" - takie demoniczne myśli krążyły się w jej głowie.

6 komentarzy:

  1. O jeju, tyle tu wątków, że aż się gubię. Normalnie szok. Ale super rozdział!
    Czekam na następny rozdział
    Pozdrawiam
    Nadia

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział genialny :) strasznie dużo wątków trochę się w tym polubiłam ale rozdział podobał mi się :) już nie mogę się doczekać następnej notki :)
    życzę weny I pozdrawiam
    Olka < 3 < 3 < 3

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się wielowątkowość i opisy( z czym ja mam akurat problem). Rozdział genialny, czekam na następny.
    Pozdrawiam,
    Karola

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę, naprawdę świetnie piszesz. Szkoda, że już nie wstawiasz rozdziałów, bo chętnie bym je czytała. :) Mam nadzieję, że jeszcze wrócisz. :)

    OdpowiedzUsuń