niedziela, 10 maja 2015

Z dedykacją dla Julii Zapory i Marysi Przybyszewskiej - moich pierwszych komentatorek i czytelniczek, które często wirtualnym kopniakiem w tyłek pobudzały mnie do pracy!

Sierżant sztabowy Monika Kownacka i starszy posterunkowy Krzysztof Zapała patrolowali ulice Wrocławia. Rewir, który został im przydzielony świetnie maskował swą prawdziwą naturę - zamieszkiwana głównie przez starszych ludzi dzielnica ładnych wieżowców, porządnych trawników i małych placów zabaw sprawiała wrażenie spokojnej. Policjanci wiedzieli jednak, że często dochodzi tu do napadów, oszustw "na wnuczka", a okoliczne markety były "miejscem pracy" wielu złodziei. Tego dnia nie było jeszcze żadnych zgłoszeń, co martwiło dowódcę załogi. Monika Kownacka z niepokojem patrzyła na swojego partnera - Krzysztof martwym wzrokiem spoglądał w okno, od początku służby odpowiadał jedynie półsłówkami...Uważała, że dziś praca skutecznie odciągnęłaby od jego głowy czarne scenariusze związane z dzisiejszą akcją odbicia Tośka. Chciała mu coś powiedzieć, ale nie potrafiła wymyśleć niczego co nie brzmiałoby jak banał, a jej celem było pomóc koledze, a nie go rozwścieczyć...Nieco dziwną ciszę przerwał głos oficera dyżurnego, Marka Dorosza:
- 06 do 00
- 06 zgłaszam się - odebrała Monika
- Market na Cukrzanej, kradzież.
- A nie wiesz czy ujęli sprawcę?
- Został zatrzymany przez ochronę, powodzenia, bez odbioru.
Policjanci natychmiast ruszyli na miejsce mijając babcie, które radosne rozpieszczały swoje wnuki, przemykających tu i ówdzie ludzi w garniturach, nastolatki na rolkach - do marketu podjechali od strony szerokiej hali targowej. Na szczęście przed sklepem zwolniło się właśnie jedno z miejsc parkingowych, co natychmiast wykorzystała Monika. Wysiedli i weszli do obiektu - wśród szerokich regałów buszowała masa ludzi przez których trzeba było się przecisnąć. W końcu znaleźli ochroniarza w dżinsach. Spod jasnej koszuli z krótkim rękawem i naszywką z logo firmy ochroniarskiej niemal wylewał się spory brzuszek, znad sumiastego wąsa spoglądały małe, czarne oczy.
- Dzień dobry, sierżant sztabowy Monika Kownacka, starszy posterunkowy Krzysztof Zapała, KMP.
- Dzień Dobry, Wiktor Derluslej, szef ochrony, złodziejstwo cholerne, na stryczek z takimi i niech wiszą! - pracownik wyraźnie się zdenerwował, jego twarz zaczęła się czerwienić.
- Spkojnie. Co próbował ukraść? - Monika rozpoczęła rozpytanie.
- Kilka tabletów dobrej firmy, no około 8 tysięcy one warte, spisałem wam ich numery, Jędruś akurat płytkę z nagraniem zgrywa to i papier przyniesie. Z tymi numerami znaczy.
- Jędruś? - zapytał Krzysiek.
- No kolega mój, ochroniarz młodszy - wyjaśnił zapytany.
- A gdzie umieściliście sprawcę? - Monika spokojnie kontynuowała rozmowę.
- W starym magazynie.
Ochroniarz otworzył mały pokój i przepuścił policjantów. Obdrapane ściany i klika krzeseł, a na podłodze siedział młody, bardzo wychudzony mężczyzna, z którego wręcz zwieszała się szara koszulka. Był krótko ostrzyżony i miał luźne spodnie od dresu. Spoglądał na przybyłych, a z jego oczu patrzyła niechęc i bunt - Monika była pewna, że będzie się stawiał i cwaniakował.
- Dzień Dobry, sierżant sztabowy Monika Kownacka, starszy posterunkowy Krzysztof Zapała, KMP. Jak się pan nazywa? - zapytał Krzysztof.
- Na chuj ci wiedzieć, i tak się nie zakumplujemy.
- No z nami nie, ale jeśli nadal będzie pan przyjmował taką postawę ma szansę na całkiem niezłe poznanie strażników więziennych - Monika próbowała ostudzić emocje, nieco uspokoić młodego. Nie liczyła na powodzenie swoich działań, po prostu chciała dać mu szansę.
- Zamknij się suko! - ryknął domniemany sprawca. Tego było za wiele, Krzysztof podszedł do podejrzewanego i szarpnięciem go postawił, po chwili zrobił szybki unik przed ciosem "z główki." Błyskawicznie wyjął gaz łzawiący i osłaniany przez Monikę, która wyjęła broń skierował dyszę na twarz agresora. Pod zatrzymanym ugięły się nogi, zaczął jęczeć:
- Łeb mi przez ciebie pęka, zniszczę cię kundlu. - wciąż łzawił, a starszy posterunkowy mocno trzymał go za ramię.
- Jesteś twardy, wytrzymasz. - odparł niewzruszony Krzysiek. Po chwili młody ochroniarz doniósł nagranię i listę skradzionego sprzętu, a następnie się ulotnił.
- Dlaczego to ukradłeś? - drążyła temat Monika. Przyłapany tylko pokazał jej język, cały czas trzymał się za głowę.
- Dobra to nie ma sensu - Krzysztof skuł przestępcę z przodu i uważnie go przeszukał, Monika cały czas ubezpieczała partnera trzymając broń służbową w gotowości. Przy zatrzymanym znaleziono kilka foliowych woreczków, jednak nadal nie chciał nic wyjaśniać.
- Dobra, bierzemy pana do szpitala - zakomunikował Krzysiek.
- Do szpitala? Takiego to do piwnicy jakieś bez wody zamknąć! - do rozmowy włączył się ochroniarz.
- Proszę pana, takie są procedury, twierdzi, że w wyniku użycia środków przymusu bezpośredniego pogorszył się jego stan - wyjaśnił Krzysiek
- Spokojnie, jeśli się okaże, że ta główka to tylko "więzienna wymówka" jeszcze dziś trafi do aresztu - dodała Monika. Krzysztof osłaniany przez przełożoną zdjął facetowi kajdanki, po to tylko by założyć je z tyłu - wcześniej były z przodu by ułatwić przeszukanie.

***

W trakcie badań wykonanych w szpitalu okazało się, że sprawca sklepowej kradzieży symulował. Wobec takiego rozpoznania został przewieziony na komendę i odprowadzony do aresztu, gdzie jak zwykle nad wszystkim czuwał młodszy aspirant Adam Kobielak. Monika przekazała mu papiery, które szybko przestudiował.
- No proszę, zapomniałeś Jaruś jak się nazywasz? - zapytał z uśmiechem w którym czaiła się nutka perfidii.
- Zamknij się klawiszu!
- Ach, te nasze czułości - odparł sakrastycznie strażnik.
- Znasz go? - zapytał Krzysiek.
- Jasne, to mój stały gość, Jarek Malikowski, zaraz wpiszę danę i się nim "odpowiednio zaopiekuję" - odpowiedział akcentująć ostatnie słowa.
- To my nie będziemy wam przeszkadzać, klientem mogą się interesować jeszcze ci z antynarkotygowego - Monika i Krzysiek wyszli śmiejąc się po cichu.

***

Funkcjonariusze zgłosili przerwę i poszli do bufetu. Miły uśmiech pani Zosi sprawił, że Krzysiek na chwilę zapomniał o swoich problemach...
- Co podać kochaneczki? - zapytała z dobrotliwą miną bufetowa.
- Ja poproszę tej pysznej zupy rybnej - wybrała Monika.
- To ja też - dodał zasmucony Krzysztof. Usiedli, a pani Zosia zniknęła by trochę porządzić w kuchni. Monika zaczęła pałaszować, aż jej się uszy trzęsły, jednak jej młodszy kolega niemrawo machał łyżką w misce.
- Zjedz coś, dobrze ci zrobi - zachęciła, jednak on tylko pokręcił głową. Po kilku chwilach podeszła do nich pani Zosia, która oparła się na stoliku obok.
- Nic nie jesz Krzysiu, nie smakuje ci? - spytała, w końcu starszy posterunkowy Zapała znany był ze swego wilczego apetytu.
- Nie, tylko...
- No to dobrze, bo gdyby ci nie smakowało, to potem tydzień byście chyba tylko cebulową jedli - odparła i klasnęła w dłonie. - Martwisz się o syna? Ale podobno już mają go odbijać?
- Dzisiaj - odparł. Nie zdziwił się, że pani Zosia wiedziała o Tośku. W tej jednostce komendant czy policjanci operacyjni nie musieli wiedzieć o wszystkim, ale sposobu na ukrycie czegokolwiek przed miłą panią Zosią jeszcze nie znaleziono!

***

Tymczasem oficer dyżurny właśnie wysłał jeden z patroli do zgłoszenie. Szybko zaczął jeść bułkę. Zrobił kilka gryzów, gdy rozległ się telefon - o dziwo jego prywatny. Na wyświetlaczu pisało "Ola." Odebrał:
- Witam edukującą się młodzież!
- Cześć, wracam właśnie. Nie wiesz może czy Mikołaj ma dziś służbę? Muszę z nim coś obgadać.
- Dopiero jutro, dziś aspirant Białach ma wolne. Sorry, ale ktoś mnie wywołuje przez radio - odparł słysząc komunikat: "00 do 02"

***

Funkcjonariusze patrolu 06 wrócili do pilnowania porządku na wrocławskich ulicach. Właśnie zauważyli pieszego, który tak zajmował się pisaniem czegoś na komórce, że nie zauważając radiowozu i czerwonego światła przeszedł przez pasy. Krzysztof wysiadł i spotkał się z przechodniem na chodniku.
- Dzień Dobry, starszy posterunkowy Krzysztof Zapała, KMP, nie widział pan sygnalizacji świetlnej?
- Jakoś tak zapatrzyłem się w ten telefon.
- No ja rozumiem, ale uważać też trzeba, a jakby jakieś auto nie zdążyło wyhamować?
- No ja przepraszam panie władzo bardzo, ale praca taka, naprawdę to się więcej nie powtórzy.
- Niestety, ale zmuszony jestem nałożyć dziś na pana karę grzywny w wysokości 100 złotych. Przyjmuje pan mandat?
- Tak, tak.
- Dobrze, to ja za chwileczkę wypiszę, proszę tylko o dokument toższamości - mężczyzna w garniturze wyjął z kieszeni dowód i podał go prosząc cicho, by policjant się pośpieszył:
- Postaram się wypisać ten mandat jak najszybciej, ale proszę pamiętać, że lepiej stracić przysłowiową minutę w życiu niż życie w minutę.
W radiowozie okazało się, że Monika już częściowo wypisała mandat, zostawiła tylko pola na dane karanego. Po sprawdzeniu toższamości okazało się, że Jan Bajm, który był tak zafascynowany komórką nie figurował jako karany i nie był poszukiwany zatem dostarczono mu mandat i funkcjonariusze wrócili na patrol. Nagle rozległ się dzwonek Krzyśka, na wyświetlaczu było napisane: "Julia."
- Halo, coś się stało, coś z Tośkiem, dlaczego nie odbierałaś?
- Spokojnie, skradziono mi telefon, ale już wszystko w porządku. Tośka odbijamy dopiero za godzinę, na razie wiemy, że fizycznie chłopiec czuje się bardzo dobrze. W zasadzie dzownię tylko, żebyś się tak nie niepokoił.
- Dzięki - odparł i westchnął z nutą ulgi. Uspokoiła go.
- 06 do 00
- 06 zgłaszam się - odpowiedział Krzysztof.
- Wracajcie na bazę, 01 was wzywa.
Komunikat brzmiał nieco tajemniczo.
- 00 wiesz może o co chodzi? - spytała Kownacka.
- Dowiecie się na miejscu, bez odbioru.
Zgodnie z rozkazem ekipa podjechała na komisariat i skierowała swe kroki w stronę gabinetu komendanta. Zapukali, a słysząc pozwolenie weszli.
- Dzień dobry, melduje się sierżant sztabowy Monika Kownacka i starszy posterunkowy Krzysztof Zapała.
- Spocznij - komendant gestem zaprosił ich by usiedli co też uczynili - Niestety, ale na komendzie dzieje się coś dziwnego, giną dowody w postaci narkotyków. Wczoraj, tydzień temu, dziś te zabezpieczone przez was też. Chyba kret.
- Jak to? - zapytał Krzysiek
- Magazynier twierdzi, że nie wie, musieliśmy powiadomić BSW. Miejcie oczy dookoła głowy, może przypatrzcie się naszemu Darkowi, pierwszy raz mi się coś takiego zdarza...
- Ale to chyba dochodzeniówka...  - zaczęła Monika, ale szef jej przerwał:
- Zarobieni są, a wam ufam. Szczególnie i docencie to.
- Czy zamierza pan komendant nadać temu zaufaniu także finansowy wymiar? - nieco przekornie spytała Kownacka.
- Kownacka! To jest za duże zaufanie, żeby budżet je uniósł. Do pracy!
- Tak jest!

***

Po raz kolejny Monika i Krzysztof wrócili na ulice Wrocławia, krótko potem patrol został wywołany przez oficera dyżurnego.
- 06 do 00
- 06 zgłaszam się
- 06 jedźcie na ulicę Zabrzańską 7 przez 6, awantura.
- Przyjęłam.
Ruszyli, pokonując odległość dzielącą ich od miejsca, gdzie byli potrzebni wysłuchali komunikatu o zaginięciu pary nastolatków. Wylądowali pod jednym z wieżowców, na szczęście mieszkanie do którego mieli się udać było na parterze, winda była popsuta. Zdziwieni nie słyszeli żadnych hałasów, nagle z lokalu do którego posłał ich Marek wyszedł posterunkowy Mieczysław Dąbek - młody policjant od kilku miesięcy pracujący w wydziale ruchu drogowego KMP.
- Hej, co ty tam robiłeś? Mieliśmy zgłoszenie pod drzwiami z których wyszedłeś... - zaczął go przepytywać Krzysiek.
- A tak, nieco się pokłóciłem ze znajomym, ale już ok, odpuśccie.
- Przecież znasz procedury, dyżurny już wpisał nas oficjalnie na tą interwencję. - Monika szybko ostudziła nadzieję kolegi z pracy.
- Dobra, to ja potem powiem co trzeba, a teraz spadam - rzucił i niespodziewanie zaczął biec. Monika i Krzysztof natychmiast rzucili się w pościg, sierżant sztabowa wyciągnęła broń.
- Stój bo strzelam - krzyknęła Monika. Podziałało. Mężczyzna odwrócił się i powoli uniósł ręce do góry. Krzysiek podszedł i zaczął go przeszukiwać.
- Co wy? Swojego? Spokojnie, przecież nic się nie stało.
- Zamknij się dobra? Zaraz zobaczymy jak nic się nie stało - oznajmił Krzysiek. Przy przeszukiwanym nic nie znaleziono, został skuty i doprowadzony do mieszkania, gdzie było wezwanie. Podczas gdy Krzysztof prowadził zatrzymanego Monika zameldowała o wszystkim za pośrednictwem radia. Zapukali, otworzył im piegowaty rudzielec w szortach i poplamionym podkoszulku. Na widok przybyłych stanął jak wryty, potem zaczął wrzeszczeć:
- Wsypałeś, zapierdolę cię! Doniosłeś, że kazaliśmy ci podpierdalać te pieprzone prochy! - wykrzyczał na jednym wydechu nie dając wspólnikowi szansy na jakąkolwiek reakcję.
- Debilu, sam siebie wsypałeś - odparł gliniarz z drogówki. Krzysztof odszedł kawałek by poprosić o wsparcie:
- 00 do 06
- 00 zgłaszam.
- Chyba wyjaśniliśmy jak znikają narkotyki w firmie, podeślij mi tutaj chłopaków z narkotykowego i kogoś z dochodzeniówki oraz technika.
- Przyjąłem, bez odbioru.
Sprawdzono toższamość otwierającego drzwi, okazało się, że jest poszukiwany więc natychmiast został skuty, rozpoczęto też zadawanie pytań:
- Dlaczego podbierałeś rzeczy zabezpieczone u nas? - spytał Krzysiek
Odpowiedziało mu jedynie milczenie. Pracownik ich firmy nie mógł dać się tak szybko złamać, w końcu u nich każdy musiał przechodzić przez długie testy psychologiczne. W mieszkaniu po przyjechaniu ludzi z innych wydziałów znaleziono narkotyki.

***

Monika i Krzysztof przebrali się, zdali notatki z dzisiejszych interwencji uzyskując pieczątki i przystąpili do swojego codziennego rytuału - blondynie się poszczęściło i wygrała 10 zł.
- Super. A wiesz o co chodziło z naszym kreciątkiem? - zapytał zaciekawiony sprawą starszy posterunkowy.
- Wiesz podobno kiedyś próbował dilować i przy tym sprzątnął część towaru, gangsterzy od których wziął prochy się wkurzyli i tak to teraz spłacał, a nasz magazynier to jego jakiś daleki wuj i pomagał. Nigdy nie dał się nakryć, formalnie był niekarany, więc mógł dostać się w nasze szeregi. I tak byśmy go złapali, znaleziono w mieszkaniu jakieś lewe prochy, które nasi wcześniej zabezpieczyli, autorska mieszanka.
Kolejny raz ktoś próbował połączyć się z Krzyśkiem.
- Halo.
- Tata?
- Tosiek...Tosiek gdzie jesteś?
- Lecę fajnym samolotem z panią Julią i taką fajną panią też z policji, ma czaderski mundur, inny niż ty - chłopiec wyraźnie nie był przestraszony, był podekscytowany. "Moja krew" pomyślał Krzysztof, który wreszcie był naprawdę szczęśliwy, a gdy zobaczy syna...chyba eksploduje z radości!

***

Mikołaj leżąc na kanapie ćwiczył palce zmieniając kanały telewizyjne. Reklamy, jakieś foki, reklamy, teleturniej, reklamy, brazylijski serial, dzwonek, kreskówka, reklamy...Dzwonek? Aspirant dopiero po chwili spostrzegł, że dzwonek nie dobiegał z telewizji tylko zza drzwi. Podejrzewając, że to nowa sąsiadka znów chce się o coś kłócić niechętnie poszedł otworzyć. Zdębiał widząc Olę.
- Co ty tu robisz?
- Jeden wykładowca się rozchorował i wróciłam parę godzin wcześniej. Myślałam, że się ucieszysz, ale jak chcesz mogę obrócić się na pięcie i iść.
- Nie, no coś ty, właź. - odparł zachęcająco, a dziewczyna skorzystała z zaproszenia.
- A gdzie dziewczynki? - zapytała wchodząc do pokoju.
- U koleżanki.
- A tatuś widzę, że reklamy na polsacie ogląda?
- Aaa tak palce ćwiczyłem, ale opowiadaj jak tam w szkole naszej?
- No okolice nadal ładne, wykłady ciekawe, ale nikogo ciekawego poznać się nie udało - powiedziała z uśmiechem.
- Muszę cię zasmucić, tak wspaniałego człowieka jak ja już nie poznasz - powiedział poważnie Mikołaj, by po chwili wraz ze swoją koleżanką wybuchnąć śmiechem.
- Kogoś tak wspaniałego kto nawet gościowi wody nie zaproponuje?
- Oj dobra, już robię ci herbaty, kawy?
- Herbaty poproszę. A jak służba z Emilką?
- Noo chyba poproszę o zmianę na stałe - odparł przekomarzając się, a w jego stronę poszybowała poducha.

***

Monika na schodach minęła się z teściową, której się śpieszyło. Czyli Artur znów zostanie do późna w pracy. Odkąd miał nowego szefa często wychodził zanim jeszcze jego rodzina wstała, wracał coraz później, mijali się...Raz próbowała zacząć o tym rozmawiać, jednak małżonek tylko odparł by nie wszczynała kłótni przy dziecku, bo skoro na nich zarabia jest ok i uciął temat. Musiała jednak do tego wrócić, właśnie dla dobra Franka...Franek! Przecież on na nią czeka w mieszkaniu, a ona sobie rozmyśla na schodach.

5 komentarzy:

  1. Ciekawy rozdział. Czekam na kolejne części

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no, trzeba ci przyznać, wspaniale piszesz!
    Byłam w napięciu cały czas gdy to czytałam, myślałam o Tośku. Ale całe szczęście nic mu nie jest. O ten fragment o Oli i Mikołaju też był świetny.
    Pozdrawiam,
    Nadia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejo :-D notka rewelacyjna :-) Cieszę się że Tosiek wraca do ojca ;-) najbardziej spodobał mi się fragment o Oli i Mikołaju :-P Powodzenia w dalszym pisaniu, nie mogę się już doczekać następnej notki ;-) życzę weny ;-) i do następnej notki ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super piszesz. Gratuluję i życzę weny. Szacun

    OdpowiedzUsuń