niedziela, 31 maja 2015

Funkcjonariusze zaparkowali przy małym podwórku, którego granice od strony ulicy wyznaczały krzewy, a w głębi półkwadrat szaro-różowych bloków. Na trawie były rozłożone maskotki i spore samochody - zabawki, część okien już na pierwszy rzut oka była brudna. Emilia nieźle znała niektórych mieszkanców tych kamiennic - bójki wśród nie stroniących od alkoholu mężczyzn czy głośne awantury zdarzały się dość często, jednak już dawno nie było tu przypadków regularnej przemocy domowej. Przed czerwonymi drzwiami, pokrytymi odpadającą farbą policjantka sobie o czymś przypomniała:
- Czekaj - powiedziała i wygrzebała telefon z kieszeni - tu nie mają w zwyczaju wymieniać żarówek, a w głębi bloku jest dość ciemno - powiedziała włączając latarkę. - Trzymaj i prowadź- zarządziła podając mu komórkę. - Tylko uważaj, to służbowa, podaje ten numer czasem na interwencjach, poza tym nie stać mnie na nową - dodała z uśmiechem. Często się uśmiechała, a w jej uśmiechu było coś...magnetycznego? Jednak świeżak nie miał czasu się nad tym zastanawiać - weszli i zaczął oświetlać drogę. Na ścianach od razu spostrzegli powitanie. Oburzony Stefan się na chwilę zatrzymał, jakby nie dowierzał:
- No co tak stoisz? Chwała wam dzielni policjanci już od progu.
- Cię to bawi, przecież to obraża naszą formację! - kolejny raz się napiął. Westchnęła. Odnosiła wrażenie, że tak naprawdę stresuje się tym co robi i mówi - jest trochę nieśmiały. Poza tym koniecznie chciał pokazać swoją wartość od razu -  a gdyby za jednym zamachem aresztować wszystkich przestępców to miejsc w PDOZie by nie starczyło.
- Młody daj spokój, każdemu od razu łba nie ukręcisz, a teraz prowadzimy sprawę. Chodź, tu, jeszcze niżej jest jedynka...
Ostrożnie, wciąż sobie przyświecając zeszli po stromych schodach - ostatecznie stanęli przed prostymi, brązowymi drzwiami z gałką. Zapukali, jednak nikt nie zareagował. Spróbowali mocniej, po chwili zza drzwi wychyliła się starsza pani w zapiętej koszuli nocnej i luźnych spodniach. Miała pożółkłą twarz, wyglądała na zmęczoną i zaskoczoną.
- Dzień Dobry, sierżant Emilia Drawska, posterunkowy Stefan Brzózka.
- Proszę, proszę wejść- zaprosiła ich do pokoju. Przeszli przez wąski i nieco zagracony przedpokój dochodząc do sporej izby - w pomieszczeniu unosił się zapach stęchlizny, na pierwszy rzut oka było jednak czysto. Zza progu widzieli małe łóżko pod oknem, naprzeciw w rogu stał niewielki telewizor i kilka prostych szafek. Gospodyni położyła się, zapraszając funkcjonariuszy by usiedli na pościeli, co też uczynili.
- Przepraszam, że tak, ale poza moją bratanicą nikt tu nie zachodzi, to stół sprzedałam, żeby na leki na te nogi chociaż mieć. Tak mnie bolą. Jem albo tutaj z blatu szafek, albo z parapetu jak całkiem nie mam siły, tutaj zawsze takie skurcze, czasem to jeść człowiek nie może to zawsze chleb na parapecie trzymam...
- A nie dostaje pani żadnej pomocy, nie wiem z opieki społecznej, emerytury, renty?
- Widzi pani,  jakiś facet mi z kilka lat temu przyszedł, ja parę dni wcześniej wzięłam kablówkę. On mi, że czegoś w umowie zapomnieli dodać i teraz będę płacić krocie, ale że on jakąś nową umowę ma dla mnie, że w imieniu firmy przeprasza, nawet breloczek tej  mi dał. No to co podpisałam.
- On nie był z żadnej firmy? - spytała współczująco Emilia.
- Pani on z tą telewizją nic wspólnego nie miał! Jakieś pożyczki szybkiej wtedy na ponad 5 tysięcy nabrałam, teraz wszystko komornik zabiera, 300 złoty miesięcznie dostaje ledwie! - w oczach kobiety pojawiły się łzy, policjantom zrobiło się jej żal. Emilia obserwowała swojego partnera - był wyraźnie zmieszany, prawdopodobnie starał się jakoś ukryć jak bardzo przejęła go ta historia. Emilia też się wzruszyła - zrobiłaby sporo, żeby pomóc tej kobiecie. Wiedziała jednak, że wraz z godziną zakończenia służby oboje powinni zapomnieć co tu zobaczyli, odciąć się. Nie wiedziała czy Stefan da radę.
- Teraz wszystko zabiera komornik, jeszcze się procesowałam to nie płaciłam, ale zrezygnowałam ze sprawy.
- Dlaczego?
- Pani ten...już nie wiem jak go nazwać najpierw przedłużał, to, że chory, to, że potrzebuje czasu na zgromadzenie nowych dowodów, mi leciały odsetki, sił też na łażenie po sądach nie miałam. Prosto w twarz mi się śmiał, część mebli nawet wyprzedałam. Mam jeszcze leki, raz bratanica więcej zarobiła to mi kupiła...ale biorę tylko jak już naprawdę nie idzie wytrzymać.
- No właśnie, my tu właściwie w sprawie bratanicy. Pani przyjaciółka, pani Genowefa Malisch oskarża ją o kradzież medalików i figurek ze swojego sklepu. - oznajmił Stefan.
- Państwo jej nie wierzą, to mitomanka, a moja Maja to takie kochane dziecko.
- Co pani ma na myśli? - spytała zaintrygowana Drawska.
- Widzi pani, Genowefę ja od dawna znam. Ją w młodości kilka razy nie przyjęli na wymarzoną medycynę, a wcześniej na samych czwórkach, piątkach się...radziła sobie, widać byli lepsi, wtedy jeszcze takiego niżu nie było...demograficznego. - kobieta się poruszyła, a jej twarz wykrzywił grymas bólu - Ze wstydu zaczęła kłamać, popadła w mitomanię, nałogowo kłamała, nawet leczyła się i długo było dobrze. Potem jeden z jej synów zaczął się włamywać do mieszkań, za drugim razem go schwytano. Wtedy oskarżyła sąsiadkę swoją o włamanie do niej, nawet je sama spreparowała. Technicy tam ustalili, że to... sąsiadka niewinna, ale od tego czasu co jakiś kogoś oskarża, a to włamanie, a to groźby, że na jej syna to spisek...Żal mi jej, kilka razy nawet sędzia ją na leczenie wysyłał, ale choroba nawraca, tam powinni gdzieś mieć to co mówię w papierach.
- Rozumiem, a nie wie pani gdzie teraz może być bratanica? - spytała Emilia.
- Nie wiem, miała nie iść do pracy, jakieś sprawy załatwiać dzisiaj chciała...
- Dobrze, a czy bratanica może mieć broń? - kontynuowała Emilia
- Pani, ona to dobra dziewczyna, na oczy nie widziała giwery żadnej - obruszyła się kobietata.
- Rozumiem, mogę jeszcze od pani dowód prosić? - spytała spokojnie Emilia
- Tam jest, na wierzchu w szafce - kobieta wskazała ręką, Stefan odłożył notatnik i przyniósł dokument. Widniało w nim nazwisko Aldona Malka, jak się okazało gospodyni nie była nigdy karana. Wyszli nieco przygnębieni.

***

Funkcjonariusze wrócili na ulice Wrocławia. Oboje byli przejęci, to co widzieli w tamtym mieszkaniu...
- Co będzie z tą kobietą? - zapytał Stefan.
- Wiesz, no co, zgłoszę to na opiekę społeczną, może żeby częściej kogoś tam wysyłali. Jaką świnią trzeba być, żeby... - mimo swoich obaw o Stefana Emilia sama zaczęła się nakręcać. Po chwili się jednak zrehablitowała.
- Nie myśl o tym za dużo, bo się szybko wypalisz zawodowo. - chwilę milczeli. Przejeżdżali obok starych garażów fabryk i jakiegoś przedsiębiorstwa komunikacyjnego.
- No dobra, a co ze sprawą?
- Jest dość poważny problem. Sama zgłaszająca raczej się nie przyzna do choroby, a szpital z tajemnicy lekarskiej może zwolnić jedynie sąd. Zresztą nawet taka prawda nie oznacza, że do włamania nie mogłoby dojść.
- No właśnie - przyznał jej rację - chociaż to było nieco dziwne. Ona była bardziej podekscytowana niż przestraszona.
- Dobra teraz zgłoszę przerwę, a potem coś postanowimy. - rzekła chwytając radio - 04 do 00
- 00 zgłaszam się.
- 00 po pierwsze powiadom opiekę społeczną, przy Andersa 1 jest potrzebny ktoś od nich. Po drugie czy uprzednio kilkakrotnie Genowefa Malisch zgłaszała poważne przestępstwa?
- Moment...Tak, ale zawsze kończyło się umorzeniem, teraz widzę też, że była na przymusowym leczeniu za składanie fałszywych oskarżeń. Wcześniej nie miałem jak sprawdzić, taki młyn był.
- Spoko, niestety ten włam mógł być urojony, kobieta jest mitomanką, ale na razie wpisz nas na przerwę.
- Przyjąłem, bez odbioru.

***

Policjanci wrócili na bazę i od razu poszli na stołówkę. Wzięli ziemniaki z jakimś koteletem i przysiadli się do Oli i Mikołaja, którzy akurat jedli to samo.
- Jak tam dzionek? - zapytał Mikołaj wycierając brudne od sosu usta. Ola cichutko zachichotała.
- Mamy sprawę zgłoszoną przez mitomankę, daj spokój - odparła Emilia.
- Ouu to może być ciężko, chyba na szczęście ja nigdy nie prowadziłem takiego śledztwa - odparł Białach i kiwnął głową.
- Bez przesady, policjant powinien sobie ze wszystkim radzić - zauważyła Ola.
- A czy ja mówię, ze sobie nie poradzę? To po prostu będzie skomplikowane - odpowiedziała Emilia. Czemu ta Wysocka zawsze musiała rzucać w jej kierunku jakieś swoje złośliwości? Chciała zapytać gdzie interweniowali koledzy z piątki, ale podszedł do nich dyżurny.
- Słuchajcie, sorry, że wam przerywam, ale dzwoniła kobieta z Andersa 1, pilnie prosi, abyście do niej pojechali. - poinformował Emilię i Stefka.
- To cześć - rzuciła sierżant i razem ze Stefanem wstali.
- Czołem! - odpowiedział Mikołaj.

***

Przez całą drogę zastanawiali się o co może chodzić. Po dotarciu od razu pozli do pokoju - przy meblach stała wysoka blondyna o jasnej karnacji w białym swetrze i kremowych dżinsach, a właścicielka leżała.
- Po co tu ta policja, nie wierzysz mi? - spytała młodsza z obecnych.
- To trzeba wyjaśnić.
- Sierżant Drawska, posterunkowy Brzózka, KMP we Wrocławiu, ale o co chodzi? To jest pani bratanica?
- Maja Mrez, tak.
- Poproszę pani dowód - oznajmił Stefan, kobieta natychmiast podała mu dokument. Po sprawdzeniu okazało się, że jest czysta.
- Co pani robiła dziś, przed południem?
- Byłam z moim chłopakiem, Adamem Paladem.
- Proszę państwa, ona mi dzisiaj ponad dwa tysiące na leki dała, skąd ty miałaś te pieniądze? - zapytała z bólem pani Aldona. Widać było, że boi się odpowiedzi, czuła się źle podejrzewając bratanicę. Emilia i Stefan posłali sobie szybkie spojrzenia.
- To od Adama, powiedziałam mu o naszej sytuacji!- przekonywała ze łzami w oczach Maja.
- I może to potwierdzić? - spytała Emilka.
- Teraz jest w samolocie, leci, ma jakieś interesy w Stanach, 10 minut temu wyleciał.
- Funkcjonariusze nie wiedzieli co o tym wszystkim myśleć. Stefan wpadł na pewien pomysł, zacząć szeptać partnerce na ucho.
- Słuchaj, weźmy młodą do tego sklepu pani Genowefy, zobaczymy jak zareagują.
- Ok - odpowiedziała Emilia - Proszę położyć ręce na ścianie i stanąć prosto - poleciła dziewczynie. Maja Mrez wykonała polecenie, chyba się bała.
- Są jakieś ostre, niebezpieczne narzędzia? - spytała Drawska
- Nie.
- Młody, zabezpieczaj mnie.

***

Podczas przeszukania nie znaleziono żadnych podejrzanych rzeczy, podejrzewaną zawieziono więc na miejsce popełnienia rzekomego przestępstwa. Przez całą drogę Emilia i Stefan zastanawiali się kto tak naprawdę mówi prawdę. Dojechali - pani Genowefa stała za ladą.
- Ty, to ja ci pracę dałam, a ty takie rzeczy!
- Nic nie zrobiłam, o co ci chodzi kobieto, wycofaj to! - wrzeszczała Maja.
- Spokój! - zakrzyknęła Emilia - Czy utrzymuje pani, że ta osoba okradła pani sklep? - spytała właścicielki.
- Oczywiście, a ciotka taka dobra i biedna kobieta, jak ci nie wstyd, pracę ci dałam!
Wtem wszedł łysy i barczysty mężczyzna z teczką.
- Dzień dobry, przepraszam, że takie opóźnienie i bez uprzedzenia, ale padły nas serwery, nie mieliśmy danych klientów. Ja oczywiście z hurtowni, przywiozłem figurki i medaliki, ale jak coś mogę przyjść jutro?
- To dzisiaj nie było tu dostawy? - spytała niepewnie Emilia. Wszystko zaczynało się składać.
- Nie... - odparł facet. Starsza pani pobiegła na zaplecze, wzięła nóż i zaczęła nim machać przed swoją klatką piersiową i brzuchem. Przez łzy mówiła, że naprawdę nie chciała, że samej już jej się mieszają wymysły z rzeczywistością. Była bardzo roztrzęsiona.
- Spokojnie - głos Stefana przybrał pewności siebie i spokoju, Emilia była pod wrażeniem - Nikt nie ma do pani pretensji, proszę odłożyć nóż.
Posłuchała. Na szczęście. Natychmiast do niej podeszli, złapali ją, odepchnęli niebezpieczne narzędzie. Polecili Mai Mrez się oddalić, sami wezwali pogotowie psychiatryczne, które szybko zareagowało. Tak zakończył się ten dzień służby.

***

W następnej części:
Masowe wyłudzenia na terenie Wrocławia: Czy wspólne działania aspiranta Mikołaja Białacha, posterunkowej Aleksandry Wysockiej, sierżant sztabowej Moniki Kownackiej i starszego posterunkowego Krzysztofa Zapały doprowadzą do ujęcia sprawcy?
Aspirant Mikołaj Białach i posterunkowa Aleksandra Wysocka zajmą się ponadto byłym więźniem dręczonym przez sąsiadów po opuszczeniu zakładu karnego.

3 komentarze:

  1. Hejo :) kiedy następna notka :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nadal czekam :-) masz fajnego blogu i nie mogę się doczekać następnej notki :-)
    życzę weny
    Pozdrawiam
    Olka

    OdpowiedzUsuń